Łódź

 

EA5aluAdNsYQYJL6WX

Y45ScLplkL28yV4hGX

HhXkxY9KOaxkm4iMrX

a0Qti624kf194aa6aX

RMISCoWWnanbVJa6tX

1EaP75wQ2ZjdalOOLX

thDSntaNGuc9Na8VUX

Lrn4sWY37tdZ7VbwwX

uxAUvPWdr0J2bxwEsX

T5bwvw6tCDFVmzj0iX

Z77oNlBm8j34KPSvQX

VTbeJyWDXecigW2hSX

7vrYASCnsbJGZesTmX

Lot do Polski jest o 6 rano, więc muszę wstać bardzo rano. Ktoś mnie straszy bym nie chodziła sama nad ranem, bo trochę tu pustkowi i zamawiam taksówkę. Spełnia się mój senny koszmar i budzę się na 2 minuty przez przyjazdem taksówki. Na szczęście nieliczne rzeczy, które zabieram ze sobą spakowałam wieczorem. W kilka minut siedzę w taksówce, nawet kanapki zdążyłam zrobić. W autokarze nie mogę znaleźć telefonu z polskim numerem, jak się później okaż, wypadł mi przy drzwiach. Na lotnisku piję herbatę w kawiarni. Jakaś kobieta z dzieckiem siada przy innym stole, a brudne naczynia z tego stołu stawia przede mną.

Lot jest do Łodzi, bo w sobotę nie ma samolotów na trasie Dublin – Warszawa. Wsiadam do samolotu i nagle słyszę ”niech mnie pani nie wk..wia”. To młody facet odzywa się do dużo starszej od siebie kobiety. Chodzi chyba o to kto ma gdzie położyć swoją walizkę. Potem parę osób się próbuje przesiadać, bo chcą siedzieć razem, ale nie zarezerwowali sobie miejsc obok siebie.

W Łodzi jestem drugi raz. Mam tylko 2 godziny do odjazdu pociągu. Jadę autobusem na ulicę Piotrkowską. Akurat odbywa się tu regionalny jarmark. Kupuję obwarzanki i oglądam stoiska. Kamienice są piękne i żałuję, że nie mam więcej czasu. Jadę na dworzec Łódź Fabryczna. Dworzec przeszedł kilkuletni remont i został otwarty niecały rok temu. Ma ciekawy kształt, jest nowoczesny. Niestety nie ma tu żadnych sklepów i tylko jedna malutka kawiarnia. Akurat w holu głównym była wystawa malarstwa lokalnych artystów. Za toaletę trzeba płacić!, czy to norma??? Podróż upływa mi ciekawie, bo podsłuchuję interesującą rozmowę;)

Zdjęcia robione telefonem – niestety.

 

Russborough House and Hollywood Fair

ji0aIn0uDPHbG0a6iX

W14542gy6HQZxFETQX

Ldi2FgzAFngygDG2OX

NjB0BfBDq1QISrjOdX

 efJigSFMBpWFzg9pJX

 p1KqkBhHztsZQI1F5X

 qho67Eixq8YlIIM06X

 h2dj4bwk3RK9r1jSeX

4n3FscCabGWGQJr5SX

I4IS4eNi5TgkUq0igX

 Ax0wOEDT25KPNpfM7X

 0AIGMPKV0iooL6ZjxX

 a28zCaCbgCarNWCjYX

 CBGMqdSC6o2aDxBrIX

 GKokGmyKBjkzXbgL0X

 a3DE7d0bjAbwljffwX

PtxPjGYOmErtYx7sEX

Hal61cEbK4j1kfDWTX 

G58ezYRrbNWUvYnLbX

 jMSkmYn6o5uGwMtPXX

 MXbNQqdrVfgfaVH17X

 L6wLV3yxnoorejbEYX

 YD7tzaSblatZjOdhPX

1JkT11BTz8Hc4BfVaX

RaQRGOobvhzxmUpc5X

acDVeHFXqTWtNuZRtX

Z5XEfabQ4XzWdM4ZWX

2PhgsfSO47M7abbTCX

FE3aRdoXZ0yrFn4o5X

dk7yoVma5t4TLJXNmX

 HNUqJC52AgkOzynM9X

 wW0BEsuUl7M7N57RzX

XyARBMbpq6gZQOHduX 

VEosNmNT86vYoySz8X

bYYKolqwYobADus5YX

bMOFzDwbMaTafJYqgX
Spędzam weekend u koleżanki w Balltinglass. Wybieramy się do Rasborough house. Jest to piękny pałac wybudowany w latach 1741 – 1755 przez rodzinę Leason.To ponoć najdłuższy budynek w Irlandii, fasada ma 210 metrów. Leasonowie byli to oczywiście Brytyjczycy, którzy przeprowadzili się do Irlandii w drugiej połowie XVIII wieku. Joseph Leason, który sfinansował budowę posiadłości, uzyskał tytuł hrabiego Milltown. Rozpoczął on kolekcję dzieł sztuki, powiększaną latami przez kolejne pokolenia. Rasborough pozostawało w rękach rodziny Leason, a później także dalszego pokrewieństwa spadkobierców aż do 1952 roku. Kolekcja dzieł sztuki została podarowana Galerii Narodowej, która musiała zostać rozbudowana, by ją pomieścić. W 1952 roku Sir Alfred i Lady Beit kupili pałac. On był spadkobiercą diamentowej fortuny, podróżnikiem i fotografem, jego zdjęcia i krótkie filmy można oglądać w czasie zwiedzania domu. Ona również pochodziła z arystokratycznej rodziny. Posiadali wielką kolekcję dzieł sztuki, wśród których były m.in. obrazy Picassa, Vermeera i Rubensa. Byli filantropami, fundującymi szkoły, biblioteki i szpitale w Afryce.

Kolekcja Beitów przyciągała złodziei i pałac był kilkukrotnie okradziony. Większość skradzionych obrazów udało się z czasem odzyskać. W 2000 roku Beitowie podarowali większość swojej kolekcji Galerii Narodowej.

Wykupujemy wycieczkę po domu i jest to wielce interesujące. Przewodniczka opowiada o historii domu i rodzin, w których posiadaniu był. Wnętrza są piękne i wciąż można tu podziwiać wiele wybitnych obrazów. W jednej z sal, na fortepianie stoi zdjęcie Paderewskiego, który tam kiedyś gościł.

Na jednym ze zdjęć uwieczniona jest Coco Chanelle. W chustce na głowie wygląda na miejscową wieśniaczkę 🙂

Do pałacu przylega park, spacerujemy po ogrodach i podżeramy maliny z krzaków. W labiryncie trochę błądzimy, choć w ręku mamy mapę 🙂

Potem gwóźdź weekendu – Hollywood Fair. Hollywood to mała wioska w Hrabstwie Wiclkow. To od niej wzgórza w Los Angeles wzięły swoją nazwę. Wielu irlandzkich imigrantów wyjechało na przestrzeni lat do Ameryki – to jeden z ich wpływów. Spacerujemy po wiosce. Wielu mężczyzn nosi płaskie czapki (flat cap), jako, że będzie się tu odbywał festiwal tych nakryć głowy. Jemy jeżyny w krzaków. Bardzo rzadko widać tu lokalsów jedzących jakieś dzikie owoce. No i nie zbierają grzybów. Idziemy do lokalnego community centre, kupujemy bilety, i możemy obejrzeć galerię starych zdjęć uwieczniających mieszkańców wioski. W cenie herbata i ciasta upieczone przez starsze panie.

Hollywood Inn – pub wybudowany w 1790 roku i Tutty’s pełnią honory wioski. Jest tu kilka kościołów, w tym jeden imienia świętego Kevina, który był związany z wioską. Stąd zaczyna się 30 km piesza trasa nazwana jego imieniem, wiodąca do Glondalough.

Dzień przed główną imprezą wszędzie jest sporo błota. Od rana pada deszcz. My nie mamy kaloszy i zostajemy w domu oglądać filmy, pić wino i jeść dużo chlebka (to już moja specjalność).

Glendalough and Powerscourt

bzax3B4BokbdtqjUlX

1PQUfZgQaUdM4rYhoX

aS9eoxTYKn2B756WnX

48w8NpiNLq4dLkR4sX

7uZFWS8h6rGA7HbyAX

xxaJeJ9vhljdPqhlTX

HRxlhpEMh0zUqdKccX

YCeKaPXta7XahElsPX

KgOBIbTrrcNFOdeyGX

4xgmOd9TIKPEW4KuZX

dBkVp44T7u3noG0aNX

 Y0GMfncvMqgWT5n9PX

 eNotPmR1jZGrshwlbX

 fgaBGdUOmggJali3yX

 a180cuGFLrwBpOmeqX

zqKFVk61Aye9JztNpX

deB9exRiLcXzxnKOFX

325AgB8WrNczaIbZmX 

7s1iWWXnT1qccBMErX

F5qyaAIQvEde4GjDmX

HRnM1cfcLs1vCJh0UX

 Do Glandalough docieramy przez górskie pustkowia Wicklow, malownicze, kręte i wąskie drogi. Gdzieniegdzie widać lasy (te zostały zasadzone po rabunkowej gospodarce Brytyjczyków), lecz przeważają paprocie, wrzosy i niskie krzewy. Po drodze mijamy jeziora, jest też wiele tras trekingowych.

Glandalogh to polodowcowa dolina w południowo wschodniej części gór Wicklow. W leżących na jej dnie jeziorach odbijają się wzgórza. W V wieku założony tu został klasztor. Ruiny zabudowań stoją do dziś, m.in. wysoka na 32 metry wieża, katedra i kościół Św Kevina.

Jest tu kilka leśnych tras pieszych, ale większość ludzi spaceruje wokół jeziora i piknikuje.

Powerscourt to piękny pałac i ogrody, opisywane już przeze mnie wcześniej na blogu.

Do posiadłości należy też wodospad. Jest najwyższy w Irlandii – 121 metrów. Jest to spory teran rekreacyjny. W weekendy wiele osób grilluje i piknikuje tu.

Carrick-on-Shannon

nGu9UWwsilKfqAvtRX
zNWL2ZcEbqespa2auX

 eblyAnNsZql7Xdw68X

 gqSawN6Ea9wUn4a3AX

 http://fotoforum.gazeta.pl/photo/6/kc/xe/hwuk/T0mi2ahYmzlwWqoXKX.jpgT0mi2ahYmzlwWqoXKX

 5bDKQbWnCpYW3yCXEX

Z9d9Udt7FL8DdJMJuX

Zatrzymujemy się na parę godzin w tym miasteczku, o którym wiele osób mówiło mi, że jest cudowne. Jestem to pierwszy raz. Miasteczko jest nawet ok, ale cudowności nie widzę. Jest tu mały park, kilka ładnych uliczek. Jemy lunch w uroczej kawiarence, kupuję książkę fastfood nation, buszujemy w second handach. Jest tu przystań, gdzie można wypożyczyć barkę i udać się w kilkudniowy rejs po rzece Shannon. Chętnie się kiedyś na taki rejs wybiorę 🙂

Co. Sligo 1

6MHyL8WbaaFyhl1moX

ZsxP06PNr020xEq9AX

6wv9pUzIOkW1BXKyqX

nn7mEFJAWxFbUlqNOX

mLkKg6d7WfjgOOhIfX

COP4ORG0ZfzvozpnWX

Hxms7Xz1LJ9HWjYEBX

HJ6BDX5nOM7vB5nblX

savZYdNlNeKMui8PAX

 ZhTM2pvh9XU1vPmbnX

 6HNRFvvr8fI3hHFLlX

 BJSGrLbnk3to4CvWgX

ilA3RTU9wQSUvxUeJX

NfbnHcZ16EO6BYfeLX 

DSadFDdLGXMw85uTnX

XzeyIk4qdEEoot5guX

LjRtjBLa8bbhFrbJYX

Zatrzymujemy się w małej wiosce, bardzo blisko wybrzeża. Wokół niewiele domów, dużo pastwisk i zapierający dech w piersiach widok na górę Benbulben. Jest ciepło ale ciemne chmury płyna po niebie. Spotykam się z koleżanką, która odwiedza rodzinę i jemy lunch w Aughris, malutkiej wiosce nad brzegiem morza. Latem zjeżdża tu wielu surferów, a przy dobrej pogodzie widać stąd klify Slieve League w hrabstwie Donegal.

Rano odwiedzamy plażę i pomiędzy kamieniami moja Siostra znajduje kartę debetową. Dzwonię do banku by ją zablokowali. Pani na infolinii prosi mnie o numer telefonu i mówi, że skontaktuje się z właścicielem i może on będzie mógł podjechać i ją odebrać. Na miejscu tej osoby zdecydowanie chciałabym zablokować kartę i dostać nową z innymi numerami. Nikt się ze mną nie kontaktuje, a że mamy niedługo już kierować się w stronę Dublina postanawiam odwieźć kartę na policję. W międzyczasie na plażę podjeżdża radiowóz, zatrzymuję i daję kartę policjantowi. On twierdzi, że zna tę osobę. My sobie żartujemy, że policjant pewnie poszaleje na amazonie 😉 Na wioskach widać obywatel jest bardziej ufny.

Co. Donegal

jGLnhUy53D2nG2letX

Z2xCZePp3vkg448lTX

AMiXIeH09U9Lu9U54X

SOYE53Fxgq2auNLFqX

arNBOmiBmW7sKEInyX

ofPibtD2zWhhZ5rNGX

MN0lSxCSZSqvweyeWX

on20aWl1FILnmkMRvX

kgUen42zor5AwufWxX

1wkTfrHHqoolDeNyxX

Iy9JfBTKoVswvLqmDX

OdBnEn6zyRRHCKKk9X

Gaxj5ws43pwZ9cI8LX

 E4Pa7cikOaOdyb5IPX

 UnAwqDhtNW9kcE7lXX

 GbrYctBaCAxNUo8p0X

4i0SuiTinBev4prrDX

KNpv36kyV4yiV8GkGX 

3HqjtzphVIWVdIw1pX

C7qNZbvMoji7Ah6m5X

 eOro7Uj4cU7oybHHLX

Yqc693epQOaZJXj7SX

hoaSJ6fwiq9Sl0F45X 

JmpJN02sHkhQUivtHX

4cqc7vFGbrDjzbrYdX

gSa7wQjdjOAgbj0EDX

 2VdNzj0Qxa4K06MkEX

 ktl7sLg8hNTHE0r7BX

 0CaCIK3wx2mY6RABMX

 7ESdGyLFXDp0cMIeYX

 r8U1R5f2wctLYwvL2X

 8w3dJVNgiLzlufy7hX

 bbsP25O0NxmImkSijX

82vQLjcFU89fURR0QX

B5JiyGwafFZN2K8fOX 

Do Hrabstwa Donegal wjeżdżamy os strony Dery i kierujemy się na Malin Head – cypel wysunięty na północ, z latarnią morską. Potem przejechałyśmy do Mamore Gap w stronę Urris. Droga jest stroma i auto z małą pojemnością silnika trochę się namęczyło. Urris kilka tygodni później bardzo ucierpiało w nawałnicach. Dotarłyśmy do Dunree Fort i małej, uroczej plaży obok. Z fortu jest widok na jeden z trzech irlandzkich fiordów (btw fiordy nie jadły mi z ręki). Trochę przypalam sprzęgło przy wjeździe na parking przy Grianan of Aileach, prehistorycznym kamiennym forcie. Fort powstał w epoce brązu, około 1700 rpne. Został zniszczony w XII wielu i odbudowany w XIX. Ma średnicę 23 metrów.

Mieszkamy w airbnb na wzgórzu. W pokoju wielkie okna i widok na wzgórza i jezioro, wart milion dolców.

Samo miasteczko Donegal – stolica hrabstwa jest niewielkie, ale bardzo mi się podoba. W porównaniu do innym małych miast nie robi wrażenia martwego. Jest to sporo sklepów i restauracji.

Kilka kościołów góruje na miastem, w samym centrum ruiny zamku, a tuż obok rzeka z klimatyczną aleją spacerową. Na drzewach drzwiczki do domów wróżek.

Potem podążamy Wild Atlantic Way, trasą położoną nad oceanem. Przejeżdżamy wąskimi dróżkami, za oknem przesuwają się niesamowite krajobrazy. Dojeżdżamy na plażę w Malin Beg. Schodzi się na nią z wysokiego klifu, po schodach.

Klify Slieve Leagu, nie tak znane jak Clifs of Moher, ale najwyższe w całej Irlandii. Mają w najwyższym miejscu 601 mnp i są trzy razy wyższe niż oblegany Moher. Zostawiamy samochód na parkingu na dole i idziemy wyasfaltowaną drogą. Co jakiś przejeżdżają samochody, bo przy tarasie widokowym jest jeszcze jeden parking. Poza tym cisza, owce, morze i góry. Wspinamy się jakiś czas, robimy mnóstwo zdjęć. Ktoś niesubordynowanie odłącza się od naszej trzyosobowej grupy i napędza nam strachu.

Derry

yWsyHDnVOso0Lwa6tX

kzBqniXlK7D7CNgjnX

WhXBiYg1WAa5SCoCIX

OyeFf9SbUdLfSmrzPX

R9ETYZHWx3951GQsKX

feG0GRHp0jPXFxjdPX

bkFSgasqMvXrj8e8gX

qGfqVaFhmxmLdaujXX

FUDJkAW7QAxsY1nZbX

b0plhkz6OUIKnWMgOX

gtc8tUdoyg54wZbY6X

LxUYWjq9jVBc4SXjmX

TCNmbJPApcmH5iCJPX

kDAWwOVzkYtSQrRgMX

UXenaM7fG6GQaqfawX

LxLEM2Q3C6cah9fvlX

 TF7gAF4iqvmV2lXuNX

KGODH3DDO5sGn1nGdX

eUDkfdm6jonpzS5q2X

fBKGPO2CrTw2zQnb4X

osgjr4WXGTD5jJf8jX

S69etOepXEIvT87M8X

Nn2bU8JACa4c00aEbX

PyrbMZgEdW1f8NeDZX

CEyzzP2ZaXWhNzRpwX

RV9BoNFlqKAHoz1bbX

c920F3DAnmDKlmepyX

V5CqkRfFKRRFsMoqeX

gnSNNmP25IHyckWnHX

hZb9LZQbY8D7llvPnX

Zatrzymujemy się w airbnb na wsi, jakieś 15 minut jazdy od Derry. Widoki z okien cudne. Pola, lekkie pagórki i prawie żadnych domów w zasięgu wzroku. Derry to Walled City, starówka otoczona jest XVII wiecznymi murami miejskimi, po których można spacerować. Jest to jedyne pozostałe miasto w na wyspie z kompletnymi murami miejskimi. Mury mają długość około 1,5 km. Gdy kilka lat temu byłam w Derry po raz pierwszy, miasto mnie zachwyciło. Dziś nadal mi się podoba, ale już nie zachwyca 🙂 Jest tu kilka muzeów, ale nie wchodzimy do żadnego. Po porannym deszczu pogoda robi się bardzo przyjemna.

Zaglądamy do kilku secondhandów. Jemy lunch w craft village. Oglądamy murale upamiętniające ofiary zamachów i walk (powód ten sam, co w Belfaście). Jak tylko wjeżdża się do Irlandii Północnej to od razu rzuca się w oczy, że wszędzie są flagi brytyjskie. Chyba jest tu wielu nacjonalistów.

Spacerujemy nad rzeką Foyle. Przechodzimy przez Peace Bridge – Most Pokoju, otwarty w 2011 roku. Jest to most pieszy o bardzo ciekawym kształcie. Po drugiej stronie jest Ebrington Square, miejsce kulturalnych wydarzeń.

Giant’s Causeway and Carrick-a-rede

mWC0Dnq6YnCfvjCPVX

7Q98g5X6aSckVVOxKX

rAGAyW89WxacpGdBnX

extasLVNXGpV1HBNQX

PV7O3Z8zHUg7CoNt9X

X41diCyIjheJhcVxSX

epxvPcWbmAjJD9DaHX

C8eJCcG88bCeMrjewX

wJIAlbuTFNLvsypJpX

lBbwJawARXHLn7gfcX

ygxoeUDCB2Pd5lHF0X

4DLBRWqarXsO9RwOpX

5xAVsj1bS5z0fy2yDX

qa7mctfXbAsKdLjLnX

4qiMQXIdsO4zdb2o1X

cKuV0nphafx4QZ2I6X

TGlz6SiuYFaPIZvxMX

6DIOrdrKvoozTmMXSX

 Gg7vr3VIvmymJZX6kX

 UAypS3H7U81Tg6b0tX

 

Wyjeżdżamy z Belfastu rano i kierujemy się w stronę Carrick-a-Rede. Nawigacja prowadzi nas trochę dziurami i ku mojemu zachwytowi przez przypadek trafiamy na Dark Hedges. Oczywiści miałam sprawdzić na mapie gdzie to dokładnie jest i gdyby nie ten przypadek to nie dotarłybyśmy tu. Jest to piękne miejsce, wysadzana bukami aleja, prowadząca do domu, należącego niegdyś do bardzo zamożnej rodziny. Drzewa zostały posadzone pod koniec XVIII wieku. Jest to urokliwe miejsce, a może raczej było. Dziś bardzo popularne, z powodu Gry o Tron, która między innymi tam była kręcona. W ciągu ostatnich kilku lat aleja została trochę zniszczona przez nawałnice, ale wciąż wygląda to magicznie.

Do Carrick-a-Rede – wiszącego mostu, trzeba czekać parę godzin. Jest długi sierpniowy weekend i bardzo dużo ludzi. Kupujemy bilety i jedziemy do Giants Causway – Grobli Olbrzyma. Od mojego ostatniego pobytu wielkie visitors cerntre zostało tu wybudowane. Teraz by wejść na teren trzeba kupić drogi bilet, ale widoki są tego warte. Grobla Olbrzyma to około 37tysięcy ciasno ułożonych kolumn bazaltowych. Większość z tych kolumn ma podstawę sześciokątną. Kolumny uformowały się podczas erupcji wulkanicznej 60-50 milionów lat temu.

Według legendy groblę wybudował olbrzym Finn MacCumhaill, który chciał suchą stopą przejść do Szkocji. Tam wystraszył się gigantycznego Szkockiego olbrzyma i uciekł. Dzięki podstępowi swojej żony, która przebrała go za niemowlę skuteczniej wystraszyli szkockiego olbrzyma, który widząc gigantyczne niemowlę obawiał się rozmiarów jego ojca, uciekł i zniszczył groblę.

Na Groblę olbrzyma można się wybrać na cały dzień. Jest tu kilka pieszych szlaków. My wchodzimy na klif i oglądamy skały z innej perspektywy.

Carrick-a-Rede jest to linowy most o długości 20 metrów, wiszący 30 metrów na wodą. Łączy stały ląd z małą wysepką Carrickarede. Przez 350 lat rybacy łowiący łososie budowali mosty w tym miejscu. Miały one różne formy. Jeszcze w latach 70 tych XX wieku most miał tylko jedną linę do trzymania się rękami i dość rzadko rozmieszczone szczeble do przejścia. Obecny most jest z 2000 roku. Z wyspy są piękne widoki na klify.

Belfast, Northern Ireland

OaddKbOBw3lZxlz6gX

HiO2VubNSHSKa0KzKX

b61qTqaWjv57isPwaX

ankLAbP3rvxuyaWP6X

Zq52PcWQSiB9Fb1paX

OZ61MHnSCw6z600PlX

BdKRjgSORrNo4fiqMX

sg690upfbpZCTzFtGX

qftxH1CIptbs2KWBSX

2W4HaFiHlIpi9hn3jX

 3n5CcjsSf7zbXO3TpXIbbabFbKKFMwbaj7mX

 HPhquh8DVrdH5txTPX

 7HrtfZsbRmat4hHIfX

 iOIm8bbLgbx1PCHutX

mPNNaHe5EtjXFa5BNX 

PbbebGab8zQe0JdziX

iManNH9asgPnG0u9NX

 ugN92fjspBIXwS17hX

QXO7WtXfHb6PHJPgXX 
Rhqqc87f6RzphYImGX

oLaHoNwGzwqFmJdvBX

m4u7pDaRN9JrrEwgkX

AH7Zbs5KkWUak6zPaX

rLKpiUT0JLNj3ZPDEX

sZmJMmbbyP0JuKRpWX

SnZ0JziTEJjYn3S1KX

bwbSOK3IwG2235l9fX

2rVeTJBLFD5fIHaXoX

 8CljVYKderey4v553X

 BYNOiC3SdfNMia3F5X

 HYc1OXbnC6E8f0q8BX

 V3cm3qqg9jNhKN356X

gs9Qv197Nk8aVxWKDX

Na dwutygodniowe wakacje przyjeżdżają moje Mama i Siostra. Wybieramy się na na północną część wyspy. Po raz pierwszy w życiu wypożyczam samochód i trochę się stresuję, bo nie prowadziłam od trzech lat. O mało nie dostaję zawału na lotnisku, gdy okazuje się, że depozyt za samochód wielokrotnie przekracza limit na mojej karcie kredytowej. Mój bank jednak w ciągu kilku minut podnosi mi limit i mogę odjechać nowiutkim, wypożyczalniany samochodem.

Pierwszy przystanek Belfast. Miasto, w którym byłam wielokrotnie. Zawsze z towarzystwem i po raz pierwszy porządnie udało mi się je obejrzeć gdy kilka lat temu pojechałam tam sama. Zatrzymujemy się w airbnb i bardzo podoba mi się ta opcja. Dom jest stary, skrzypiący, a właścicielka bardzo miła.

Odpuszczamy sobie wystawę Titanica – obecną flagową atrakcję Belfastu. Byłam tam kilka lat temu i na kolana mnie nie rzuciło. W dniu naszego przyjazdu odbywała się parada równości. My tylko oglądałyśmy mnóstwo bardzo pijanych ludzi snujących się po mieści. Spacerujemy nad rzeką Lagan, robimy zdjęcia przy słynnej rybie, a potem przy Liberty Hall.

Zamek w Belfaście został zbudowany na Cave Hill w 1870 roku przez trzeciego markiza Donegal (jest to trzeci z kolei zamek, dwa poprzedni znajdowały się w innym miejscu). Jest pięknym budynkiem w szkockim stylu magnackim. Efektowna zewnętrzna klatka schodowa w stylu włoskim wychodząca na ogród jest często uwieczniana na fotografiach. Ogród jest śliczny, z poukrywanymi w różnych miejscach figurkami kotów. Do zamku, w gęstym deszczu podwozi nas właścicielka airbnb. Oglądamy salę balową, a potem w zamkowej kawiarni czekamy na koniec deszczu. Spacerujemy po ogrodzie, a potem po jednym z pieszych szlaków znajdujących się wokół zamku.

Peace Wall – Ściana Pokoju jest długa i bardzo wysoka, pokryta różnego rodzaju grafitti. Na ulicy widać tylko małe grupki turystów. Wokół nieciekawe osiedla domków, wyglądające na socjalne. W niedalekiej odległości stąd jest wiele innych murali poumieszczanych na murach i ścianach domów. Niektóre upamiętniają ofiary ataków terrorystycznych, których kilka miało miejsce w tym mieście. Przyczyną wieloletnich konfliktów i przemocy była chęć jednych (irlandzkich nacjonalistów i republikanów – głównie katolików) zjednoczenia Irlandii Północnej z Republiką Irlandii i chęć drugich (unionistów – głównie protestantów) by Irlandia Północna pozostała częścią Zjednoczonego Królestwa. Okolica wygląda naprawdę nieciekawie, dużo zrujnowanych budynków i śmieci na ulicach.

Dla równowagi jedziemy autobusem do zupełnie innej części miasta, podziwiamy imponujący budynek Queen’s University i spacerujemy po ogrodzie botanicznym. Część różana pachnie jak najlepsze perfumy.

Małe wakacje w Baltinglass

bTIDeErps3qUyu7HFX

OCzk4rz4hEsqrL88fX

1x0Ggpkqe4tCIFyJbX

vvKf4E9DbX6Vfod4GX

OiMyKQgLtVJN9rlACX

CqGzODepSE7P1tUWCX

O9f9YkPRazORYNbz2X

kUnwjGWIyVmQ4CK1aX

fK0uPpBxNEUYAFf0qX

vRQNdY5pxbbb5rXI3X

 3BHp7vLGgf0I11Yi1X

 FIJrjO2BEne7L4VJbX

 zbgT1MlP1RW0o5soWX

7QiYVMX3CKAcgWNaQX

Yybgp6NgYr7usPUKOX

Dkb9BXQa7ZRY7MN9LX

499czQVr2ttL6RCTkX

eLByU946ZYKhNpOniX

B2WE4IOhunooeyl2ZX

3OMAdAy1LEMfgTqaNX 

UqssUtLZcqW59CNeJX

wSaXwIdaOvY4eGWhXX

 bq0AtUhzRrX35M5UDX

rcHVEpy6H8ZhZKNcWX

lJHRdx95b5VkoDhOPX

AuFgNxX6DiztgsjPCX

qqXtTXkRWm7pyKCLaX 

bLPsxnyF8722DbgodX

 VGjYNYwApEgBdng6EX

w1Zj7ZDuLzmU3I53OX

mmpigZ1c7gFs3Sh90X

76HPVVwmMHwWCw4hBX

9zkoyTSXMlYdkFC0NX

kZD7jK04Vpwibc6uRX

BFnpliHN4zsa1lqfKX

9jBGEYZfIUcDwknXtX

PNab8kEA1W2GbIafyX

a9KbBbV27UGsHln3OX

WhtgIbtESXk5m1IllX

eBNmFpJDQ5Gcuu4nFX

LCtPjhshaoVFdqkwFX

Z2tHnvAdSIQ0sHRGFX

VktWi4lHgWjTHTCqqX 

 MDizkTQqbmOE0ZeaMX

VjNXtbCdfkH3bDczZX

nrbs1bbf43jVxmQQcX

hROnME4SePuayvvBKX

w6vtOQedwtdZAPYzEX

ERalGBBBnqkEVm9v8X

Ap93gJCa0Eqht8HbgX

Jeden z lipcowych weekendów spędzam u koleżanki w Baltinglass. Z powodu zarobienia w pracy sprawia to wrażenie krótkich wakacji. Odwiedzamy Poulnabrone dolmen w hrabstwie Clare. Jest to neolityczny dolmen położone na półwyspie Burren. Płyta stropowa jak się to fachowo nazywa, waży prawie 40 ton. Głazy na których jest ułożona maja 180 cm wysokości. W takich miejscach myślę o tym jak wielu rzeczy nie wiemy, jak to możliwe, że 4 lub 5 tysięcy lat temu ludzie byli wstanie zbudować ten grobowiec.

Spędzamy kilka godzin w Kilkenny. To średniowieczne miasteczko było kiedyś stolicą Irlandii. Jest jednym z najładniejszych tutejszych miast. Jemy coś w Kytelers Inn, barze założonym w 1263 roku przez Alice de Kyteler. Miała czterech mężów (jednego po drugim, nie naraz), i była osobą zamożną. Ci, co zazdrościli jej powodzenia, oskarżyli ją o czary i została skazana na spalenie. Dzięki wpływowym znajomym udało jej się wyjechać do Anglii i uniknęła egzekucji. W barze atmosfera fajna, jak w starych irlandzkich pubach, jedzenie dobre.

W ogrodzie należącym do Rothe house idziemy na biletowane garden party. Ogród jest uroczy, po murach pną się jabłonie. Pijemy wino, jemy truskawki i odpowiadamy na zaniepokojone pytania co się dzieje w Polsce (czas protestów przeciw ”reformie” sądownictwa).

Buszujemy po secondhandach a potem siedzimy w parku okalającym górujący nad miastem średniowieczny zamek.

Wybieramy się do kilku ogrodów: Altamont, Kilfane Glen and Waterfall i Woodstock, choć ten ostatni to bardziej park.

Altamont Gardens to jeden z najpiękniejszych ogrodów w Irlandii. Położone nad brzegiem rzeki Slane, podzielone na różne tematyczne sekcje. Rośnie tu wiele bardzo starych drzew, niektóre dęby mają ponoć ponad 500 lat. Przylegający do ogrodów pałacyk, niestety popada w ruinę.

Kilfane Glen and Waterfall to uroczy ogród, który zwiedza się z mapą, by niczego nie przeoczyć. Dużo tu tajemniczych zakątków. Cudna chata, kryta strzechą, przed którą można pić herbatę i patrzeć na (stworzony przez człowieka) wodospad. Ogród powstał w XVIII wieku jako rozrywkowy dodatek do posiadłości Kilfane.

Woodstock Gardens to całkiem rozległy park z pięknymi drzewami i alejkami do spacerowania. Są tu też imponujące kwiatowe klomby. W pobliskiej wiosce Inistioge był kręcony film Circle of Friends na podstawie powieści Maeve Binchy.