Kuala Lumpur to stolica Malezji. Mam trochę mieszane uczucia co do tego miasta. Generalnie średnio mi się podoba. Ale znalazłam 2 miejsca, w których spędziłam sporo czasu.
Pierwsze to śliczny park Lake Gardens. Znajduje się w samym centrum i można tam zapomnieć że to część wielkiego miasta.
Drugie to Petronas Towers zachwycające bliźniacze wieże. Do 2004 roku były to najwyższe budynki na świecie. Mają 452 metry wysokości i są połączone mostem na wysokości 41 i 42 piętra.
U stóp tych budynków jest mały, uroczy park, z którego można je podziwiać. Jest tam też fontanna, w której chlapią się dzieci i można sobie pomoczyć nogi.
Chciałam się wybrać do planetarium, ale pracownik puszczający na cały regulator okropną muzykę z komórki kazał mi zostawić butelkę z wodą na zewnątrz budynku w pełnym słońcu. No więc zrezygnowałam.
Wybrałam się za to do Batu Caves. Są to hinduskie świątynie znajdujące się w bardzo wysokich jaskiniach. Jaskinie mają około 400 milinów lat. Do świątyń prowadzi 272 stopni. Są one dedykowane bogowi Murunga, którego gigantyczny złoty posąg stoi przed wejściem.
Mój hostel jest na ostatnim piętrze budynku. Nawet w nocy jest gorąco i wiatraki średnio dają radę. Za to każdego ranka z mojego okna miałam wielką przyjemność obserwować próby air show przed Malezyjskim Dniem Niepodległości, które wypada 31 sierpnia. Niestety nie będzie mnie już tu tego dnia. Z singapurskiego doświadczenia wiem jednak, że lepiej oglądać próby. W Dzień Niepodległości są zwykle tłumy i trudniej znaleźć dobre miejsce do obserwacji. No więc oglądałam paradę wojskowych helikopterów, i różnych innych samolotów aż do moich ulubionych F16. To niesamowite oglądać jak te super szybkie odrzutowce przelatują nisko nad dachami wieżowców, a huk ich silników przed długą chwilę odbija się od budynków. Bardzo chciałabym odbyć lot jednym z nich. Albo chociaż na symulatorze 🙂
W weekend poprzedzający Dzień Niepodległości w Kuala Lumpur odbywały się chyba największe protesty w historii Malezji. Kobieta, którą zaczepiłam na ulicy, wyjaśniła mi, że ta sama partia rządzi krajem od 60 lat i ludzie są zmęczeni korupcją i chcą, żeby gospodarka Malezji zaczęła się odbijać po recesji. Powiedziała też, że Malezyjczycy są bardzo spokojnym narodem i ten protest to dowód na to jak są zdesperowani że aż zdecydowali się wyjść na ulice. Protestujący byli ubrani w żółte koszulki, a sam protest wyglądał na bardzo pokojowy.
Piszę tego posta w mój ostatni wieczór w Kuala Lumpur. Przed chwilką ktoś mi polecił Genting Highlands – wzgórza niedaleko miasta. Może następnym razem się uda.