Przyjeżdżam do Mersing tuż po 12tej i okazuje się, że ostatni prom na Tioman już odpłynął. W biurze, które sprzedaje bilety na prom okazuje się, że dziewczyna poznana przy wysiadaniu z autobusu jedzie do tego samego miejsca na wyspie. Kupujemy bilety na pierwszy prom i idziemy szukać hostelu. Jedyny chyba hostel w mieście robi dziwne wrażenie. A raczej ludzie, którzy tam siedzą. Zamykane szafki są tylko 4 (a miejsc w hostelu kilkanaście) i wszystkie zajęte. Dochodzimy do wniosku, że tylko ktoś komu uciekł prom zatrzymuje się w tym mieście na noc. Koleżanka postanawia się zdrzemnąć a ja idę robić zdjęcia i sprawdzić rozkład autobusów.
Miasto jest nieciekawe. Jedynie nad morzem jest ładnie. Kiedy wracam do hostelu Silvia pokazuje mi recenzje o naszym hostelu na trip advisor. Raptem 3 tygodnie wcześniej 2 osoby napisały, że obudziły się w środku nocy, bo jakaś dziewczyna krzyczała. Ktoś ją obmacywał, a jak się obudziła ukradł jej telefon i tablet i uciekł. Silvia pytała o to dziwnego faceta z recepcji, a on stwierdził, że to jedyny raz jak nie zamknęli drzwi na noc. Pytamy go kilka razy czy na pewno zamknie drzwi tej nocy.
Idziemy szukać miejsca na obiad, ale większość jest mało zachęcających. W końcu lądujemy w chyba najładniej wyglądającej, ale i tak bardzo taniej restauracji.
Wieczorem w łóżku plecak z cennymi rzeczami kładę pod głowę i długo nie mogę zasnąć. Wokół inni też się kręcą w łóżkach i chyba większość z nas ma tę noc w plecy.
Wstaję bardzo rano, bo na odprawie promowej musimy być o 6. W recepcji śpi jakiś chłopak, którego nie widziałam poprzedniego dnia. Obok niego leży chyba jego plecak.
W hostelu są tylko 2 łazienki (w tym jedna to sam prysznic). Kiedy staram się ocucić w łazience słyszę jak ktoś obok sika w prysznicu, a zaraz potem trzaskają drzwi wejściowe. Lecę sprawdzić bagaże, ale na szczęście wszystko jest na miejscu. Zniknął tylko śpiący chłopak z recepcji.
Idziemy z Silvią na prom a tam jakiś totalny sajgon. Mimo, że mamy bilety musimy stać w 3 kolejkach, po boarding pass, żeby zapłacić za wstęp na wyspę i żeby się wpisać do zeszytu. Po godzinie chaosu udaje nam się wleźć w końcu na prom.