Liverpool, UK

BfpCZcTTSaQgBRuuBX

3scUbqCmOBd0MLud4X

MC8HmFc2QQklnfX4EX

XoXDi9MfhB8cq2baXX

eCQiiahCmsF4k2W1yX

br3wJk9W3IunleQvfX

BLjRE0WXfpaovAoUWX

H7jia9QdS2erTOqIjX

eoYWZxnFLowxboCK9X

flEpWbaVh3GiKcVcwX

cHaQjgxC1fPazDDajX

8sCao4yjqJMOQgRvcX

I3WBNfybGoLvhzGVdX

dbq9QKSfBs8z8wpv4X

yb5cqrOAyVY5DyL4RX

9a7A6iIN1zDijhm4iX

MemGxPLYDcp1ulN0NX

HVqzfXO0i0qfc0pl1X

lmopKvPXhfKnzSsbfX

3yAaffVbb8Tc0be1tX

aZUl6O8HFquvnWlEJX

28F2kyA1cV9CAyUTwX

StqQyO4omSbOBAxMVX

IqZjlKZabm4GT8kCjX

fH0abIR6RlbWd7Fh8X

4Wvbc64G8kiiuKcYyX

9UAaXpxMRe36lblNAX

zyUs4iPF1uAgcSMwrX

azIX7KKyaSrELPyInX

4IipqThrReqWcYad0X

 Długi weekend czerwcowy spędzam w Liverpoolu z koleżankami poznanymi kilka lat wcześniej w Indiach. Moje wyjazdowe weekendy zaczynają się zwykle w środku nocy. Ciepła noc, taxi, podróż autobusem na lotnisko, dużo ludzi ale wszystko idzie sprawnie.

W centrum Liverpoolu czeka na mnie jedna z koleżanek. Idziemy do ich domu, zaczynamy od pysznego śniadania. Kot Geoff postanawia wykorzystać mój pobyt do maximum:) Zaczyna trochę padać więc pojawia się propozycja wynajęcia roweru wodnego w kształcie łabędzia. Poznałam obie dziewczyny w górskim miasteczku Ooty w Tamil Nadu. We trzy spałyśmy w ”hostelu”, dość przerażającym pokoju w piwnicy domu wypoczynkowego. One podróżowały razem, ja sama, ale spędziłyśmy wspólnie tydzień przemierzając całkiem spory kawałek Indii. W Kodaikanal – kolejnym górskim miasteczku w Tamil Nadu wypożyczyłyśmy rower wodny w kształcie łabędzia. Gdy byłyśmy na środku jeziora otworzyły się niebiosa i zalały nas deszczem. W moment byłyśmy całe przemoczone. Tamten wieczór spędziłyśmy oglądając telewizję w łóżku, jedząc pizzę na telefon i czytając ogłoszenia matrymonialne w lokalnej prasie.

Łazimy po mieści, które jest zaskakująco ładne i interesujące. Zaczynamy od katedry, która jest imponujących rozmiarów, druga największa w Europie. Akurat odbywa się tam craft market i bazarek ubrań vintage. Architekt, który zaprojektował katedrę jest też autorem wyglądu brytyjskich budek telefonicznych. Jedna koleżanka idzie do pracy, a z drugą dalej eksplorujemy miasto. Jest tu sporo wegańskich knajpek, co mnie bardzo cieszy. Wieczorem idziemy do małego kina na film Breadwinner – rysunkową opowieść o nadziei i trudach życia w Afganistanie. Wieczór spędzamy w sekretnym barze. Nie ma szyldu, z zewnątrz wygląda jak opuszczony, a drzwi otwierają się po zapukaniu. Wpuszczają tylko tyle osób ile jest miejsc siedzących. Czasem grywa tam pianista. Menu jest wklejone w książkę – jedna z koleżanek jest tam barmanką. Druga pracuje w cudnym barze/ogrodzie w ex przemysłowej części miasta – Baltic Triangle – Trójkąt Bałtycki. Dużo fajnych murali do podziwiania. Stary browar zamieniony na przestrzeń dla sklepów vintage. Liverpool to miasto Beatles’ów. Mimo, że podoba m się kilka z ich piosenek to nie zdecydowałam się pójść do poświęconego im muzeum.

Drugi dzień spędzam częściowo sama. Pogoda jest piękna. Spaceruję kilka godzin po mieście. Jem pyszny lunch, czytam książkę na skwerku. Spędzam sporo czasu w okolicy doków. W Word’s Museum idę do Planetarium, potem z grubsza oglądam wystawy. Wieczorem jem obiad z koleżanką w Down the Hatch – super wegańskiej knajpce.

Ostatni dzień – taras widokowy na katedrze, panorama całego miasta. Przechodzę przez chińską dzielnicę z najwyższą chińską bramą (poza granicami Chin). Później z jedną z dziewczyn jedziemy do parku Sefton. Spacerujemy wokół jeziora, zaglądamy do palmiarni, jemy obiad w małej knajpce. A potem już czas jechać na lotnisko. W każdym razie wspólne pasje zbliżają bardziej niż cokolwiek innego 🙂