Do Colmar, uroczego średniowiecznego miasteczka na wschodzie Francji, przy granicy ze Szwajcarią i Niemcami jadę w dzień Św. Patryka. Tym razem podróżuję z koleżanką. Zaglądamy do irlandzkiego pubu Le Murphy’s, gdzie dostajemy zielone świecące okulary, by w bardziej widoczny sposób świętować.
Przez dwa dni spacerujemy, robimy zdjęcia, zaglądamy do małych sklepików, podziwiamy misterne wyroby cukiernicze. Ja zawzięcie oglądam oferty mieszkań na sprzedaż. Jakoś tak mam, że gdzie nie pojadę to od razu chciałabym tam mieszkać 🙂 Architektura tego miasteczka po prostu zachwyca.
Pływamy łódką po części miasteczka zwanej Małą Wenecją. To w zasadzie jeden kanał, ale miasto wygląda pięknie z tej perspektywy.
W muzeum Unterlinden, mieszczącym się w dawnym XII wiecznym klasztorze dominikanów oglądamy dużo ciekawych obrazów w tym Moneta i Picassa, oraz trochę sztuki nowoczesnej, czasem ciężkiej do zrozumienia 🙂
W internecie czytam, że Colmar to duży ośrodek produkcji wina. Chyba to prawda, bo wino jest bardzo tanie.