Miasto pięknie udekorowane na święta. Dublin się rozbudowuje. W kilku miejscach kładą tory dla nowych linii Luas (tramwaj). Dźwigi wrosły w krajobraz miasta.
Robi się zimno, w niektóre ranki trawniki są zmarznięte. A następnego dnia może być 10 stopni i słońce.
Kinopolis – festiwal polskich filmów. Udaje mi się obejrzeć trzy: Powidoki, Planetę Singli i Ostatnią rodzinę. Każdy inny, każdy dobry, choć tematy (w dwóch z nich) ciężkawe.
Spotykam się z koleżanką w Phoenix Park. Idziemy na herbatę do Tea Rooms – uroczej białej knajpki. Potem podziwiamy w bliska daniele, których duże stado mieszka w parku. Niektórzy karmią je marchwią (choć z megafonu przejeżdżających obok strażników parku głos mówi, by ich nie karmić i nie podchodzić blisko), a głąby dają im czipsy. Potem idziemy na lunch do miejsca gdzie byłyśmy ostatnio i dostajemy najlepszy stolik w knajpie. Na koniec oglądamy dekoracje świąteczne na budynkach i znajdujemy wielokrotnie utytułowany – najpiękniej udekorowany dom w Dublinie.
Grudzień jest pod szyldem zapieprzu w pracy. Dlatego święta to czas tylko dla mnie, na to, na co akurat przyjdzie mi ochota.
W ostatni dzień pracy przed świętami nawiedza nas sztorm i najpierw bardzo wieje, a potem leje.
W pracy kris kindle (mikołajki), konkurs na świąteczny sweter i tańcząca choinka. Prezenty wręcza elf, a szef w rogach renifera i błyskającym na czerwono nosem robi zdjęcia.