Do wsi rodzinnej mojej koleżanki mamy jechać autobusem. Potem ona zmienia zdanie, jedziemy jeepem, takim rodzajem minibusa, bo ma być wygodniej. Kierowca jeepa, znajomy koleżanki przyjeżdża w pobliże jej domu. W środku siedzi już kilka osób. Kierowca pokazuje mi bym usiadła z tyłu, obok starszej pary. Ale gdy moja koleżanka ma usiąść obok nas (są miejsca tylko dla trzech osób) wiem, że komfortowo nie będzie wcale. Siadamy w końcu obok kierowcy. Z tyłu cztery osoby i w przestrzeni bagażowej, gdzie zamontowano ławeczki pięć osób. Przez dłuższy czas trwa kłótnia, kto będzie siedział przy oknie, kto z tyłu, a kto koło własnego męża. Podróż trwa 18 godzin i jest koszmarna. Siedzę koło kierowcy i za każdym razem, gdy on zmienia biegi uderza mnie w nogę, której nie mam gdzie upchnąć. Koleżanka doradza, bym jedną nogę trzymała z drugiej strony drążka zmiany biegów, ale wizja kierowcy trzymającego ciągle rękę między moimi nogami nie jest zachwycająca.
Dwie pasażerki z tyłu ciągle rzygają, brzydzę się podejść do samochodu po postoju, z obu stron jest cały ufajdany. Rano dostrzegam na swoich spodniach jakieś ślady. Kalkuluję czy pasażerka za mną mogła mnie jakimś cudem obrzygać. Jednak nie, to bananki wgniotły mi się w spodnie 🙂
Odkąd robi się widno podziwiam widoki przez okno. Jedziemy przez cudny górzysty teren. W dole płynie rzeka.
Na miejsce dojeżdżam wykończona. Za mną trzy noce: w samolocie/na lotnisku, w pociągu i w jeepie. Wieś jest przepięknie położona. Wszędzie tarasowe pola, w oddali wysokie góry i kilka ośnieżonych szczytów. Na mapie w przewodniku nie ma ani tej wsi, ani najbliższego miasteczka, oddalonego o 5 km. Stąd do granicy z Tybetem jest już niedaleko. Na mapie w tej okolicy widzę siedmiotysięczniki.
Do wsi nie przyjeżdżają nigdy żadni cudzoziemcy, więc budzę powszechne zainteresowanie. Ludzie, a w zasadzie głównie kobiety bardzo ciężko tu pracują. Wstaje się rano, bardzo rano, koło piątej. Przygotowuje jedzenie, karmi krowy, bawoły, woły, co kto ma. Kuchnia i łazienka to osobne budynki. Nawet w domu, który dopiero jest w budowie, oba te pomieszczenia nie są uwzględnione w bryle głównego budynku. Pranie – tylko ręczne, w zimnej wodzie. Ok, póki nie trzeba prać kap na łóżka.
Dzieci nie noszą pieluch, więc wszystko jest obsikane i nie tylko. Małe dzieci mają często znaki na czole, przeciw urokowi/złemu spojrzeniu.
Gotuje się kilka razy dziennie. W kuchni na klepisku jest palenisko. Tu gotuje się główne posiłki, a także robi roti. Po podsmażeniu wrzuca się placki do ognia na przypieczenie i pod wpływem temperatury wybrzuszają się.
Wieczorami pomagam w ścinaniu trawy dla bawoła. Moje ubogie słownictwo w hindi nie obejmuje rolnictwa:) A na migi zupełnie nie mogę się połapać, które kłosy zboża są dobre na mąkę, a które nie.
Kobiety i młode dziewczyny łupią kamienie i noszą w wiadrach na plecach. Tych połupanych na drobno kamieni używa się do poprawiania paleniska.
Kobiety do roboty w polu noszą złotą biżuterię. Co kto ma. Im więcej tym lepiej :)W czasie okresu kobieta nie może przechodzić przez miejsca, których używa się do organizowania religijnych uroczystości.
Wieczorami ze wzgórz wzbijają się obłoki ważek.
Przy jednym z dwóch wejść do wsi mieszka rodzina z najniższej kasty. I oni i ich dom wyglądają tak samo jak inne. Ale nikt ich nie zaprosi do domu, nie pozdrowi pierwszy. Gdy przyjdą ugości się ich herbatą – na zewnątrz. Po czym muszą umyć po sobie szklanki, potem ktoś z gospodarzy umyje je jeszcze raz.
Ludzie tu używają czasem popiołu z paleniska do mycia zębów.
W najbliższym miasteczku kupuję papier toaletowy, w sklepie papierniczym. Stoi na półce razem z notatnikami i długopisami.
Pan naprawia mi oba plecaki, wszystko mi się powoli drze. Obserwuję jak zszywa komuś sandały. Gdzie indziej pewnie byłyby już na śmietniku. Bardzo podoba mi się to, że prawie wszystko można tu naprawiać.
W lokalnym zakładzie fotograficznym fotograf robi zdjęcia na automatycznym programie. Zwykle na tle zasłony w drzewa. Zakład pełen jest zdjęć klientów upozowanych i obramowanych serduszkami i kwiatuszkami.
Wioskowy nauczyciel opowiada mi o swojej pracy, a potem pyta czemu nie czeszę włosów. Widać ten problem dociera już na szczyty 🙂
Kobiety w różnym wieku, poprzez moją koleżankę dopytują czemu nie mam męża. Jedna boi się męża co ją bije, jak sobie popije, inną mąż zdradza od dwóch lat ze szwagierką. Ale czemu ja nie mam męża???
W tej i okolicznych wsiach kwiecień to czas wielu religijnych obchodów. Nawet ci, którzy na co dzień mieszkają i pracuję daleko stąd wracają w rodzinne strony by wziąć w tym udział. Niestety wiele małych owieczek przymusowo poświęci swoje życie by pomóc ludziom w ich religijnych obrządkach.
W okolicy jest dużo bardzo jadowitych węży i skorpionów. O skorpionach dowiaduję się ostatniego dnia, bo wcześnie pogubiłyśmy się w tłumaczeniach 🙂