W Nyaungshwe postanawiam się relaksować. Jednego dnia pływamy łodzią. Oglądamy pływające ogrody warzywne, domy na palach na wodzie i rybaków. Zwiedzamy Hpaung Daw U Pagoda, gdzie jest 5 posążków Buddy. Dziś trudno byłoby je rozpoznać, bo wierni przy wejściu kupują cieniutki arkusiki złota i oblepiają nimi posągi, aż wyglądają jak dwie zlepione ze sobą kulki. Kobiety nie mogą podchodzić do posągów.
W klasztorze Nga Phe Kyaung jest mnóstwo kotów, które są karmione i zaopiekowane przez zakonników. Podobno niektóre koty potrafią robić jakieś sztuczki ale nic takiego nie widziałam.
Kolejnego dnia żegnam się z francuska parą i przez pół dnia delektują się książkę, a potem wypożyczam rower i jeżdżę po okolicy.
Przez jezioro wiedzie popularny szlak transportowy. Wokół jeziora są wzgórza, ale widoczność jest dość słaba. Pewnie to wynik spalin z silników łodzi i dymu z wypalanych traw. O zanieczyszczeniu świadczy też ogromna ilość wodorostów w jeziorze. Miejscowi wybierają je, by oczyścić szlak a może też i jako karmę dla zwierząt.