Yangon po raz drugi

2L4Y9zfUb5yGx6j9bX

 

EabJmixZ9OebQoCxmX

3peYKiOl7a0zuxolbX

Ou3fNLLNsFkOqG4cKX

SHTwszoWjaskmUqAAX

wmERPnn7GrhmjasRxX

4ehCqKiItuBxMeatkX

xH98HforMdeHeUVmpX

GvR364WiRZRPu4GTvX

PeHDkQPXXpa0jURJKX

lvxoEMbh5dvOCxYmAX

YYjzGmGtBEajJ74gqX

tUOBsM5JAAzszqPDZX

fskc6lbDBA6UAfZp7X

Ostatnie dwa dni w Myanmar spędzam w Yangon. Dojeżdżam tu wcześnie rano nocnym autobusem z Nyaungshwe. Trochę odpoczywam w hostelu. Jem pyszny lunch/obiad w ulicznej restauracji. Potem z dziewczyną z hostelu idziemy do parku przy jeziorze Kan Daw Gyi. Oglądamy zachód słońca ze świątynią Shwe Dagon w tle.

Drugiego dnia spacerujemy po mieście a potem płyniemy promem na drugą stronę rzeki do Dala. Tam dogadujemy się z rowerowym rikszarzem co do ceny za kurs po wsi. Potem większość trasy ja pedałuję co wzbudza ciekawość i śmiech miejscowych. Jechanie rowerem rikszą nie jest tak łatwe, bo ściąga na stronę gdzie są siedzenia dla pasażerów, no i zdecydowanie trudno jest ruszyć z miejsca z ciężarem dwóch osób. Wybieramy się na miejscowy bazarek, gdzie koleżanka kupuje sobie longi, a ja też ale męski design. Rikszarz mówi, że jak będę tu je nosić to ludzie pomyślą, że jestem facetem. Postanawiam więc nie szokować ludzi i nosić to w domu – nikt się nie pozna, że to męska spódnica 🙂

Kupuję dwa losy na loterię i ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu nie wygrywam kompletu garnków. Na koniec rikszarz strzela focha, bo nikt z nas nie sprawdził czasu trwania wycieczki i nie chcemy mu zapłacić dwa razy tyle co było ustalone.

W drodze na lotnisko utykam w wielkim korku. W Yangon moto taxi są zakazane, zostają tylko normalne taksówki, które tkwią w korkach.

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s