Yangon (Rangoon) do 2006 roku było stolicą Myanmar. Wtedy to została ona przeniesiona do nowo wybudowanego wielkiego miasta – Naypyidaw, które dziś jest siedzibą wielu instytucji i parlamentu, ale jest zaskakująco puste (jak donoszą ci, którzy tam byli).
Yangon to największe miasto w Birmie. Mieszka tu 6 milionów osób. Mało turystyczne, pełne pięknych starych kamienic, położone nad rzeką.
Piękna, wielka złota Pagoda Shwedagon jest symbolem miasta. Składa się z większej ilości złota niż cała rezerwa złota USA. Mam okazję podziwiać ją wieczorem, podświetloną i pełną ludzi. Trochę szokujące ale przy wejściu jest informacja że na terenie świątyni jest darmowe wifi a blisko głównej pagody, która w Birmie nazywa się paya, jest bankomat.
Rano po ulicy przy hostelu idzie pochód zakonnic. Te starsze są opiekunkami małych dziewczynek, które wstępują do zakonu na jakiś czas. Jeśli im się spodoba, mogą zostać na stałe. Wszystkie mają wygolone głowy (tak samo jak zakonnicy). Ludzie dają im jedzenie i pieniądze do misek, które każda zakonnica niesie przed sobą.
Spaceruję po mieście, podziwiam piękne, stare kamienice. Siedzę w parku na trawie. Niedaleko siada mała dziewczynka i płacze. Zagaduję kobietę, która niedaleko siedzi ze swoją rodziną. Ona nie mówi po angielsku, ale zaczyna rozmawiać z dziewczynką. Dziewczynka wygląda dość biednie, ale jest czysto ubrana. W ręce ma jakieś pieniądze, co wskazywałoby na to, że żebrze, choć nie widziałam, żeby kogokolwiek prosiła o wsparcie. Potem dziewczynka idzie w inną część parku, ale wygląda na tak samo zagubioną. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. Takie doświadczenia dobitnie uświadamiają mi, jakie miałam szczęście, że urodziłam się w normalnej rodzinie, że rodzina się mną zawsze opiekowała i że najwyraźniej nie jest to norma dla wielu innych ludzi. Tych, którzy produkują dzieci, a potem nie mają im czym karmić, wysyłają je na żebry, ale produkują więcej dzieci powinno się przymusowo sterylizować. Wiem, że to oprócz biedy i bezmyślności jest to wynik braku edukacji. Ale takie rzeczy dzieją się też w ”cywilizowanym świecie”. Kto nie czytał historii matek, którym sąd odebrał już kilkoro dzieci, a one rodzą nowe. O ojcach nie wspominam bo to zwykle nn w takich przypadkach, albo degenerat podobnego rodzaju jak i matka.