Vang Vieng

r6fxJyJqCZsJTkHpMX

y7NdYChx83Ik83BxnX

2hxsrUWDYCxmG7I9lX

AaTjPuhfhlVctbZt4X

q5lHgbQPEsUUQDUP5X

TNJ32FzMSX3ba2Z2IX

PTIrppJZeoSFBQ5G2X

HWQqe4FebeGd8ouaiX

b7kkJGv2FAPOR5DK6X

96Qn5KrbaQfHuvKYvX

Z0LUisY3NO4CTS4aDX

PxPxBYAWCgFMjRUXkX

rbQJFojGYMTZW7G5GX

mW35wRkjwjSb6c4OtX

ZgdDAtkdAbfbUawOOX

Vang Vieng ma opinię imprezowego miejsca, więc z mieszanymi uczuciami tam jadę. Jest pięknie położone. Przepływa przez nie rzeka, wokół góry i pola. Po ulicach snują się ludzie w kostiumach kąpielowych. Wiele restauracji wyświetla odcinki Przyjaciół.

 

 

Wiele osób przyjeżdża tu na tubing – pływanie po rzece na dętce z wielkiej opony. Kiedyś wzdłuż rzeki było około 25 barów, wiele z nich serwowało happy drinks. Dużo osób tu utonęło i teraz są tylko 3 bary. Nie lubię skupisk pijanych ludzi. Każdy jest odpowiedzialny za siebie i jeśli ktoś się upija w czasie pływania w rzece, a potem tonie, to nie można za to winić właściciela baru.

Wracając wieczorem do hostelu mijam parę. W pierwszej chwili ich nie poznaję. Oboje ubrani w stroje kąpielowe. On opiera się jedną ręką o samochód i bełkocze. Ona coś do niego mówi i ciągnie go za drugą rękę. Śpimy w tym samym dorm. Jestem już od jakiegoś czasu w pokoju gdy oni przychodzą. On czkając zatacza się, a potem wdrapuje na górne łóżko, które przez jakiś czas trzęsie się od jego czkania.

Spaceruję po okolicy. Wchodzę na górę, z której podziwiam piękną okolicę. Góra nie jest zbyt wysoka, ale miejscami bardzo stroma.

Niepostrzeżenie mija rok odkąd zaczęła się ta podróż.

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s