Do Pakse dojeżdżam nocnym autobusem z Vientiane. Jest to autobus z miejscami do spania. Miejsca są podwójne i moją współspaczką jest dziewczyna z Holandii. Co chwila grzebie w swoich torbach i przekłada rzeczy. Nie jest gruba ale potrzebuje więcej miejsca niż ja. Ja nie lubię jak mnie ktoś obcy dotyka w autobusie czy samolocie. Ona co chwila mnie dotyka różnymi częściami ciała. Chyba przez chwile próbuje spać z twarzą w moich plecach 🙂
Pakse jest położony na południu Laosu i przepływa przez nie Mekong. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być małe, senne miasteczko. Jest tu sporo świątyń, ale odpuszczam je sobie. Wypożyczam rower i jadę drogą wzdłuż rzeki. Widoki piękne. Szkoda, że nad rzeka wala się sporo śmieci. Okazuje się, że Pakse nie jest aż takie małe. Dojeżdżam do większej i głośniejszej części miasta. Gdy przejeżdżam przez most, policjant z mostowego posterunku krzyczy za mną hello beautiful:) Za mostem, na wzgórzu widzę duży posąg Buddy. Mekong jest szeroki i spokojny. Przepływają pojedyncze łodzie.