W tym roku wyjątkowo poszukuję świątecznej atmosfery. Na pierwszy ogień świąteczny market w Castletown House. Miejsce jest piękne. Otoczony parkiem dwór z początku XVIII wieku, wybudowany w stylu palladiańskim. Niestety market, nie jest w ogóle świąteczny, sporo wstrętnego, śmierdzącego żarcia i ogólnie mydło i powidło. Za to czas spędzony z koleżankami przy grzanym winie jak najbardziej udany. Do Castletown House wybiorę się na wiosnę, gdy zostanie otwarty po zimowej przerwie. Przeczytałam ostatnio bardzo interesującą książkę o rodzinie, do której należał ten dwór, a także Carton House.
Z koleżanką z pracy oglądam jej ulubiony świąteczny film – Elf. Nigdy go wcześniej nie widziałam. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałam:) Moje ulubione filmy na ten sezon to Holiday i Love Actually.
Idę na koncert mojego (byłego już) chóru. Jest bardzo klimatycznie – w kościele oświetlonym świecami. Łudzę się przez chwilę, że wkrótce do nich wrócę, ale to chyba tylko magia chwili.
Duże i małe miasta mają świąteczne iluminację. Włączenie świateł jest popularną uroczystością.
Piekę pierniki, moja jedyna jedzeniowa tradycja. Moje biuro dekoruje się na potęgę. W tym roku odpuszczam sobie świąteczny wyjazd firmowy, za to spędzam znacznie lepszy weekend w towarzystwie Dublinii. Wybieramy się do Waterford na świąteczny festiwal Winterval. Miasto wydaje mi się znacznie bardziej ciekawe, niż gdy byłam tu poprzednio. Jest sporo świątecznych dekoracji, natomiast większość atrakcji jest skierowanych do dzieci. Buszujemy po sklepach charytatywnych a lunch jemy w cudnej herbaciarni, w stylu lat dwudziestych z pasującą muzyką.