Do Dubrownika jadę autobusem ze Splitu. Nie dość dobrze patrzyłam na mapę, bo jestem zdziwiona, że przejeżdżamy przez Bośnię i Hercegowinę. Te kilka kilometrów, całkiem blisko od Dubrownika, to całe wybrzeże Bośni i Hercegowiny i dostęp do morza. Kierowca autobusu zatrzymuje się na obiad. Ja w dużym sklepie kupuję czekoladę, a potem piwo w knajpce. Płacić można w wielu walutach. Do Dubrownika docieram już po zmroku. Mój hostel jest 20 minut na piechotę od dworca autobusowego. Gdy kilka dni wcześniej szukam noclegu czytam czyjś komentarz, że trzeba sprzedać nerkę by mieć dobre zakwaterowanie w tym mieście. Ja swojej nie sprzedaję, ale tanio (nawet w hostelu) nie jest. Z hostelu mam 20 minut do starego miasta, co jak czytam w necie jest ”daleko” i trzeba ten dystans jechać autobusem.
Stare miasto jest cudne. Pełne wąskich uliczek i uroczych zaułków. Pałac Rektora, jest zamknięty przez cały czas, który spędzam w mieście. Dlatego (z płatnych atrakcji) decyduję się tylko na spacer po murach miejskich. Jest bardzo gorąco, widoki wspaniałe, na czerwone dachówki dachów, stare domy, morze. Jest początek czerwca (wiem, zaległości skandaliczne), temperatury przekraczają 30 stopni i wszędzie jest dużo turystów.