Wysiadam z PKS – u w Wildze i od razu przy drodze zaczynam zbierać grzyby. Jest koniec sierpnia. Pogoda cudna, grzybów mnóstwo. Co dzień spaceruję z Ciocią po lesie. Jeździmy na rowerach. Wieczorem, po zmroku siedzimy na schodach i patrzymy w gwiazdy. Widzę chyba milion, choć podobno człowiek może zobaczyć jednocześnie tylko trzy tysiące. W ciemności widać z dala światło w okienku najbliższego domu. Palimy w kuchni i piecu, a po domu roznosi się zapach suszonych grzybów. W pobliskich sadach dojrzewają jabłka, a w stawiku, który kiedyś wydawał mi się wielki jak morze, kąpią się ludzie