W rocznicę wybuchu powstania Warszawskiego jadę do centrum. Chcę poczuć tę atmosferę i zobaczyć jak ruch uliczny się zatrzymuje w godzinę W. Dojeżdżam do Rotundy. Tu ruch uliczny i tak zostaje wcześniej zatrzymany przez policję. Na skrzyżowaniu zbiera się dużo ludzi Pierwszy raz mam okazję w tym uczestniczyć. Przejmująca atmosfera.
Faszyści, którzy rozpoczynają swój marsz drą się jak kibole. Skandują, że na drzewach zamiast liści będę wisieć komuniści oraz sierpem i młotem czerwoną hołotę. Zastanawiam się o jakich to komunistach jest mowa. Ustrój się zmienił 27 lat temu. Siłą rzeczy wielu polityków i urzędników to ludzie urodzeni i zaczynający swoje kariery zawodowe za czasów PRL. Czy to oni są tymi komunistami? Bo ze statutów chyba żadnej z partii w parlamencie nie wynika by była komunistyczna. Już raczej faszystowska (konserwatyzm w sprawach społecznych i socjalistyczne rozdawnictwo).
Jadę z Mamą w rowerowej Masie Powstańczej. Mimo padającego na początku deszczu przejeżdżamy tego dnia ponad 50 km.
Oglądam (choć może to za dużo powiedziane) paradę z okazji święta Wojska Polskiego. Jest dużo ludzi więc niezbyt wiele widzę. Podziwiam przeloty helikopterów i samolotów. Z przejeżdżającego sprzętu widzę głównie lufy czołgów.
Odwiedzam rodzinne cmentarze, uzupełniam drzewo genealogiczne mojej rodziny. Zaglądam na ruiny żydowskiego cmentarza w mojej okolicy. Smutny widok, pozostało tylko kilka poprzewracanych macew.
Odwiedzam z Mamą Planetarium w Centrum Kopernika oraz Muzeum Żydów Polskich.
Jeżdżę po okolicy na rowerze i zachwyca mnie piękno natury. Układam puzzle, które czekały na to kilka lat. Masowo obieram jabłka na przetwory.
Jeżdżę też trochę rowerem po centrum. Warszawa jest piękna, pełna historycznych, ciekawych miejsc.
Porządkuję szafy po raz nie wiadomo który. Zaczyna się od tego, że nie jestem pewna czy chcę zatrzymać jedną tunikę. A potem w przypływie szczerości z samą sobą kilka toreb zapełnia się ubraniami, których już nie będę nosić. To samo z książkami, choć to jest zawsze dla mnie trudne. W ogóle pozbywanie się rzeczy (tak by trafiły do kogoś komu się jeszcze przydadzą) zajmuje dużo czasu.