Moja Warszawa

FrqFqo9f9aTkpVRSOX

 

gO0n3rLNZbvacuPlTX

s4OuP6iEcjBsTX4rtX

1gdxZdZjavLsjUkU4X

liFvajiE7j1bw7nczX

PdiMs2S9Pakw5geKbX

wywjgnvGu6uh5pXaOX

RGfyfjiqSR7UqsohGX

wrXPEn4C6qDdGUFalX

 

0BsKucidRUVzBUV1iX

7nB6ID6nnj9FsStMtX

JbFwgn9oxypQsCskUX

0RrBDwwaE7qeyqfa9X

V8fAGbf5OmvYjbX4NX

2NEH3qAvGfwuKenrYX

yEktKmSOmQTmBaCKKX

14TLQzbpbrtLTeBJRX

rLZrA7DTbxFlnZE9YX

yiygPOR0nsepDPgREX

bFNIQD3n5RHpJAeR9X

5hf5cDCAJx7ZrTmoeX

Vs9uaoczDkp54QLTsX

 

TN31xHmBEwnd2v0dJX

pePIr7bYXRrNH2Iy7X

kSDFVNZOrobZ0njWLX

97rJd242ozmG1o3fNX

XJidRUE5etZ39zbUdX

76ygC6z5nVEAVAo8OX

B38w1tLNIc9iUFfxSX

LOqv5Htpi77ua8YV6X

7UTT3FXNDqiLn85KpX

O6zOCCb8pFZi9MvCRX

PKOyiuoyHWLQBM51aX

QfpoqWbPLWddzfdJAX

MWy21QhXm8tmLmkfYX

P2fDhN8UAdI1EKlpbX

Hz0eTrUL8K9oorUasX

7d1aIfswCsPhUJXoaX

hKhLqbThPf9b5RoJhX

oxYOasTIaGxD6Av90X

qNgODxsiKxSEa3gqTX

udqj623aRA0FmDwDYX

sLRNWDEXMbbVX6HvdX

oIbODSsArjv6xWdOIX

5JH03qbjUAhvzbcvxX

lRVwbXpALExk8TCONX

YvrOFnlKvAZVqllaZX

0wDXAGui7K3umVdneX

8L92whPzhFlkBMKuXX

Ceqr8R9jPFgVraUIKX

3qsIbhdz115fJfPBFX

XhjklJie1P2U6qbIsX

nqTwIsk1rdV9NFqgnX

JnpEtloFRTjx8Q0TaX

zj0lh0bV0bnLlUF1vX

yy71hoFurmX8bDaJYX

aWhzUBkhZ4RaRkNO2X

Ux3boacFhuAQszdarX

W Warszawie czas spędzam nadzwyczaj miło z rodziną i dawno nie widzianymi przyjaciółmi. I nie przeżyłam żadnego szoku 🙂 Po prostu jestem. Jakbym nigdy nie wyjeżdżała. Ba, nawet jakbym od 10 lat wcale nie mieszkała za granicą 🙂 Cały czas, od dawna, uczę się bycia tylko tu i teraz. I coraz lepiej mi to wychodzi.

Wiosna jest cudna. Kwitną kasztany. Obłędnie pachną dzikie róże, jaśminy i bzy, także te białe, które się nazywają czarne.

Wracam od Dziadka na rowerze. Kawałek jadę jezdnią nim dojadę do ścieżki rowerowej. Z tyłu słyszę ryk silnika. Nie mam gdzie zjechać. Mija mnie jakiś wariat. O mało nie rozjeżdża pieszego na pasach, w ostatniej chwili go wymija, bo nie dałby rady wyhamować. W wielu krajach ruch uliczny jest chaotyczny i może zmrozić krew w żyłach. Ale mimo to w Polsce najbardziej obawiam się kierowców. Od lat nie prowadzę tu samochodu, boję się rowerem jechać po jezdni. Odsetek sfrustrowanych wariatów wydaje się tu być większy niż w innych znanych mi krajach.

Spotykam się z dwoma przyjaciółkami. Jest trochę chłodno. Wieczorem temperatura spada do kilku stopni. Ja w sandałkach trzęsę się z zimna. Wsiadam w zły autobus nocny. Dojeżdżam na pętlę, nie aż tak daleko od domu ale zbyt daleko by o północy iść na piechotę. Muszę przejść na inny przystanek. Ze strachu biegnę. Na chodniku potłuczone szkło. Na przystanku jestem sama, potem przychodzi facet i nie wiem czy bardziej boję się stojąc tam sama, czy z nim. Na rondzie z piskiem opon zawraca sportowy samochód. Nieliczne przejeżdżające samochody dudnią muzyką. Po prawie godzinie przyjeżdża autobus, w ostatniej chwili macham, bo inaczej musiałabym czekać kolejną godzinę. To akurat noc muzeów. Ciekawy event. Nie umiem sobie przypomnieć czy kiedykolwiek w Polsce brałam w tym udział. Wiele miejsc zazwyczaj niedostępnych dla zwiedzających otwiera swoje podwoje. Wielogodzinne stanie w kolejkach jednak mnie zniechęca. Raz wzięłam udział w nocy muzeów w Dublinie. Jednak w Irlandii powinno się to nazywać dzień i wieczór muzeów, bo chyba wszystkie miejsca są zamknięte przed 21szą.

Chyba po raz pierwszy w życiu odwiedzam Warszawskie Targi Książki. Od kilku lat odbywają się na Stadionie Narodowym. To także moja pierwsza w życiu wizyta na tym stadionie. Wcześniej bywałam na stadionie X lecia, w celach zakupowych 🙂 Na targach bardzo dużo wystawców i odwiedzających. Widzę kilka słynnych aktorek starszego pokolenia: Magdalenę Zawadzką, Barbarę Krafftównę i Krystynę Sienkiewicz, pisarzy Michała Rusinka, Mariusza Szczygła i Adama Wajraka. Spotykam się z autorką świetnej książki – ”Zwyczajne pakistańskie życie” – Joanną Kusy. Książkę bardzo polecam, opowiada o różnych aspektach życia w kraju, który mnie bardzo pociąga. Kupuję „Minimalizm dla zaawansowanych” i spotykam się z autorką Anną Mularczyk Meyer. Szymon Hołownia podpisuje mi się w swojej najnowszej książce. Po targach piję piwo z Mamą na nadwiślańskiej plaży.

Odwiedzam jeden z największych cmentarzy w Europie – cmentarz Bródnowski. Część przy głównej bramie jest zabytkowa i jest tam wiele pięknych nagrobków.

Spaceruję z koleżanką po Starówce. Pogoda jest piękna. Jemy lody. Ciemnoskóry cudzoziemiec otrzymuje tyle zainteresowania od szkolnej wycieczki co ja w niektórych azjatyckich krajach.

Na Nowym Świecie mijam grupę motocyklistów z logo Hells Angels. Siedzą w ogródku restauracji. Potem przy dwóch hotelach w centrum zaparkowanych jest dużo motocykli z tym logo. Jest to rasistowska organizacja, a w USA jest uznawana za przestępczą. Zorganizowali zlot nad Zalewem Zegrzyńskim i chyba obyło się bez burd.

Jeżdżę na rowerze po okolicznych lasach. Obserwuję ptaki w ogródku. Piję miętę, która u nas rośnie. O zmierzchu w ogródku zaczynają biegać jeże.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s