Delhi po raz drugi

FGgFsICb3didfrAcrX

3RWlclpMojEb4CB1fX

v9iQYXHDmzaJQOalzX

8A6KgRSWANa31HDFHX

NSMJTjxU2uicgwC6NX

rOCwbJfnB21EIBfm1X

9Zryto8myWT9JhWYtX

5UUSaewe7mPFLzdd2X

TRrcOpYN73mDYUbT4X

YSDnyBmioa6rhhPBSX

oDwaSXi60f1Pr1ZhKX

hn3dxaWEHB0DjXSnhX

Pc16wDaxfUImeSRcUX

WIRP1DtDAQtpxEPFmX

Zmr6bQdAFRrQWkgCAX

PsODSAW5GZbzqSFRYX

 

Z Jodhpur do Delhi dojeżdżam pociągiem, na który wyjątkowo 😉 mam rezerwację. Jest więc bez przygód. Śpi mi się tak dobrze, że jakaś dziewczyna budzi mnie na dworcu w Delhi, a mój wagon jest już pusty. Ostatnie trzy dni spędzam u koleżanki. Ona pracuje, więc po mieście włóczę się sama. Jadę do Planetarium imienia Nehru. Mój przewodnik wskazuje stację metra, ale jak się okazuje planetarium jest całkiem daleko od metra. Dojeżdżam rikszą, ale spóźniam się 5 minut. Seans już się rozpoczął. Proszę by mnie jednak wpuścili. Pan prowadzi mnie chyba do swojego szefa. Tłumaczę się ze spóźnienia i pan kiwa głową, że mogę wejść do środka. Planetarium uwielbiam 🙂 Po seansie gdy chcę zapłacić za bilet, mówią mi, że nie trzeba i czy mi się podobało:)

Zwiedzam Nehru Memorial – bardzo dużo interesujących informacji. Budynek jest ładny. To tu Nehru pracował, mieszkał i umarł.

Idę do Nehru Park. Sporo ludzi przychodzi tu biegać. Żar lejący się z nieba powypalał trawniki, ale kwiaty są piękne.

Potem jadę do Kofla Firoz Shah – ruin dawnego fortu. Od metra znów to jest daleko. Rikszarz przy metrze proponując cenę myśli chyba, że jakąś naiwną złapał. Idę kawałek dalej i pytam jakichś mężczyzn jak się tam dostać. Pan łapie mi tuk tuka i w czasie negocjacji ceny kierowca po prostu sobie odjeżdża 🙂 Druga złapana riksza dowozi mnie na miejsce. Trochę późno, bo się mocno ściemnia. Dużo ludzi już wychodzi. Na trawniku mnóstwo śladów po właśnie zakończonych piknikach. W ruinach fortu ludzie palą świece i się modlą. Dwóch młody chłopaków, którzy wchodzą razem za mną zbyt słabo mówi po angielsku bym dobrze zrozumiała co się tu odbywa. Mój przewodnik podaje, że w każdy czwartek odbywa się tu czczenie Dżinów. Ludzie zostawiają mleko i palą świece by przebłagać Dżiny, które ponoć zamieszkują Kotlę.

To mój trzeci pobyt w Delhi. To miasto ma dużo do zaoferowania, ale nie mogę zobaczyć wszystkiego naraz:) Jeszcze tu wrócę, mam nadzieję, że na dużo dłużej 🙂

W Delhi jest ponad 40 stopni. Jak to kiedyś napisała koleżanka tam mieszkająca – wiosna w Delhi, odkręcasz kran z zimną wodą i możesz parzyć herbatę.

Kolejnego dnia idziemy do kina na film akcji Baaghi. Jest w Hindi, bez napisów, ale mam wrażenie, że zbyt dużo nie tracę 🙂 Bardzo mi się podoba.

Mój ostatni dzień w Indiach częściowo spędzam w New Delhi. Kupuję ulubione kosmetyki, pozbywam się przewodnika i jem w tej samej restauracji co kilka tygodni wcześniej. Gdy zamawiam dwa chlebki naan kelner mówi, że przyniesie mi jeden. Ja – dwa, on – najpierw tylko jeden. Ok, wszystko jedno. Po tym jak zjadam ten jeden, on pyta czy chcę drugi. Jednak nie, już mi się nie zmieści 🙂

W restauracji siedzi chłopak z Rosji i ma problemy z zamówieniem. Próbujemy rozmawiać, przysiada się na chwilę do mojego stolika, ale mój rosyjski jest zapomniany, a jego angielski na bardzo nędznym poziomie. W końcu na migi pokazuje, że wraca do swojego stolika 🙂

Jakiś tuk tuk zajeżdża mi drogę a kierowca nachalnie zaprasza do środka. Mówię do kierowce chale (jedź), on krzyczy you chale!!! i odjeżdża wściekły.

Wieczorem kolega poznany w pociągu proponuje, że on i jego współlokator odwiozą mnie na lotnisko. Żegnam się łzawo z koleżanką. Najpierw jedziemy do restauracji i zamawiam ulubione danie. Chłopaki mają zamiar jeść mięso i pytają czy mi to nie przeszkadza – uprzejmość zdarzającą się niezwykle rzadko. Potem rozmowa krąży wokół żarcia. Mówię, że nigdy nie jadłam pani puri. Poznani gdzieś w Indonezji Indianie na to samo moje stwierdzenie wykrzyknęli – jako to nie jadłaś pani puri??? 🙂 Więc talerz z pani puri materializuje się przede mną. Zazwyczaj można to kupić na ulicznych stoiskach. Chłopaki montują to dla mnie i pokazują jak jeść. To pieczona mączna wydmuszka, w którą wkłada się warzywa i wlewa sos. Potem całość naraz wkłada do ust.

Chłopaki odwożą mnie na lotnisko. Oczywiście nie wiem, z jakiego terminala mam lot, więc jeździmy po całym lotnisku. Potem jak już odnajdujemy ten właściwy, odprowadzają mnie pod same drzwi i przypominają numer bramki. Zawsze moje wyjazdy z Indii są łzawe. Ale tym razem pomimo napływających łez uśmiecham się cały czas, bo tak miłego pożegnanie nie mogłabym sobie wymarzyć:)

Delhi jest stolicą, a także drugim, po Mumbai największym miastem w Indiach. Liczba ludności dobija do 19 milionów.

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s