Do Kampot dojeżdżam około południa i lokuję się w niezbyt tanim hostelu z basenem i w pełni wykorzystuję ten luksus. Przez miasteczko przepływa rzeka, ale nawet miejscowi się w niej nie kąpią. Miasteczko jest niewielkie i spokojne, pełne starych, francuskich budynków. Świetne miejsce na relaks, spacery i fotografowanie.
W walentynki przy ulicy stoisko z kwiatami i maskotkami.
Piękne zachody słońca. Wieczorem nadrzeczna promenada ożywa. Ludzie spacerują i ćwiczą na napowietrznych siłowniach.