Poddaję się i na Wielki Mur Chiński jadę ze zorganizowaną wycieczką. Najpierw odwiedzamy miejsce pochówku cesarza Zhu Di – trzeciego cesarza z dynastii Ming. A właściwie to niezupełnie, bo on i jego żona pochowani są w górach za grobowcem. Wszyscy zaangażowani w pogrzeb zostali zabici, by miejsce to pozostało tajemnicą. Później jak to na wycieczce, wizyta w państwowym wielkim sklepie w wyrobami z kamienia nefrytu. Potem lunch i w końcu jedziemy do Badaling. W tym miejscu Wielki Mur jest chyba w najlepszym stanie, po rekonstrukcji. W wielu miejscach Mur jest w totalnej rozsypce. Wielki Mur wije się przez wzgórza i góry. Jest to piękny widok, bardzo malowniczy. W drodze do Badaling mijamy wiele wzgórz. Te blisko autostrady toną w jesieni, te dalsze w smogu zmieszanym z jesienną mgłą.
Na miejscu nie mamy zbyt dużo czasu więc na Mur wjeżdżamy kolejką. Łącznie Mur ma ponad 8,5 tysiąca kilometrów długości. Na to składa się w większości mur wzniesiony ludzkimi rękami, ale także bariery naturalne jak wzgórza i rzeki. Mur był budowany kilkukrotnie. Każdy mężczyzna, stary czy młody musiał brać udział w budowie. Jak to przy takich przedsięwzięciach, bardzo dużo ludzi straciło tam życie. Nie ma jednak żadnych cmentarzy wokół. Ciała zmarłych zostały wmurowane w Mur.
Na początkowym odcinku przy górnej stacji kolejki jest dość tłoczno. Wystarczy jednak trochę się oddalić by napawać się widokiem w samotności. Ze względu na swoje położenie Mur w wielu miejscach jest bardzo stromy, dużo schodów i pochyłych płaszczyzn. Dość śliskich. W deszczu pewnie prawie nie do przejścia.
Niestety smog przemieszany z jesiennym mało przejrzystym powietrzem sprawiają, że widoczność jest kiepska. Może wrócę tu jeszcze w lepszej porze roku.
Wielki Mur Chiński jest na liście Światowego Dziedzictwa Kultury Unesco a także jest na liście 7 Nowych Cudów Świata.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się na ceremonię i degustację herbaty, gdzie potem namawiają na zakupy. Ach, te wycieczki.
Wieczór spędzam w towarzystwie amerykańskiego kardiologa, pijąc piwo w hotelowym lobby, jedząc na ulicy owoce kaki wyglądem i wielkością przypominające dorodne pomidory i kończąc na snack street.
Moda uliczna to najróżniejszych kolorów maski na twarz i czapki uszatki z czerwoną gwiazdą na czole.
Uwaga na Chinki mówiące dobrze po angielsku, zaczepiające na ulicy i proponujące wspólną kawę czy herbatę. To naciągaczki.