Rano opuszczam hostel w Wellington i idę na przystań promową. Rejs promem zajmuje 3.5 godziny. Piękne widoki. Mijamy zielone, górzyste, niezamieszkałe wyspy wystające z oceanu.
Prom dopływa do miejscowości Picton. Wygląda ładnie z daleka, ale nie mam czasu jej obejrzeć, bo muszę złapać autobus do Christchurch. Po drodze oglądam zielone, aksamitne wzgórza, lasy, winnice, pola z owcami, krowami, końmi i sarnami. Niektóre wzgórza porośnięte są kwitnącymi na żółto krzakami, zupełnie jak w Irlandii. Przez długi czas autobus jedzie wzdłuż wybrzeża, podziwiam czarne plaże przez okno. Zatrzymujemy się na krótki postój w Kaikoura. W sklepach które mijam już Święta. Idę na kamienistą plażę. Szare kamienie w połączeniu z szarym niebem.
Do Christchurch docieram późnym popołudniem. Miasto zostało bardzo zniszczone w czasie trzęsień ziemi, które nawiedziły te okolice w latach 2010 – 2011. Na ulicach prawie nie ma ludzi. Jest dużo pustych placów, gdzie kiedyś stały budynki. Bardzo dużo budynków zostało już odbudowanych, mimo to wciąż to jest plac budowy. Robi wrażenie chaotycznego i niedokończonego. Dworzec autobusowy zieje pustką.
Nie mam gdzie zostawić plecaka, więc postanawiam zrobić kilka zdjęć rano. Autobus do hostelu wlecze się przez przedmieścia około 40 min. Jestem zła, że dobrze nie popatrzyłam, gdzie ten hostel jest, zwłaszcza, że rano muszę złapać z centrum następny autobus.
Kierowca jak się później dopatruję przegapił miejsce gdzie powinnam wysiąść. Pytam jakiejś kobiety pracującej w ogródku jak dość do hostelu, a one proponuje że mnie podwiezie 🙂 Hostel jest położony kilka minut na piechotę od plaży. Zostawiam plecaki i idę na spacer. Niebo jest zachmurzone i zaraz zacznie się ściemniać. Idę przez wydmy i napawam się pięknym widokiem. Wieje zimny wiatr, ale dobrze się przewietrzyć po paru godzinach w autobusie. Zapada zmrok, jest pusto, w oddali podświetla się molo. Jest cudnie. Wyobrażam sobie jak pięknie tu jest w ciągu dnia. Idę przez puste molo, wiatr wieje jak w Irlandii 🙂
Następnego dnia rano jadę do centrum. W drodze na przystanek autobusowy przechodzę przez uroczą rzeczkę, a potem na 5 minut wchodzę do ogrodu botanicznego.